Roślina w kulturze ludowej: Apotropeion i panaceum – czytaj z PIK Podkarpacki Informator Kulturalny - PIK

Przejdź do treści

Roślina w kulturze ludowej: Apotropeion i panaceum – czytaj z PIK

Z chaty zielarki - fragment wystawy Roślina w kulturze...

Wystawa etnograficzna czasowa, czynna w okresie 19 lipca – 30 września 2020 r., codziennie w godzinach pracy Muzeum w Przeworsku.

Zawsze zbieram je osobiście, nie kupuję, i staram się by były zioła. Najważniejsza była maruna, szarłat, nagietek, macierzanka, koper, mięta i oczywiście kłosy zbóż: pszenica i owies. Muszą być pełne, a nie wysypane, zwiastujące urodzaj, o które teraz trudno, bo wiadomo jak wyglądają  teraz  żniwa. Moja babcia zawsze dbała o to i moja mama. Babcia zawsze dawała poświęcone ziele za obraz by chroniło dom przed zarazą, urokami, chorobami. Następnie jak już było nowe, to paliła to z poprzedniego roku i popiół wysypywała na uprawne pola. Moje ziele zawsze trzymam na balkonie i aż do przyszłego roku trzymam, do nowego ziela. To samo jest z wiankami i z palmą wielkanocną. W zimie ususzonymi kwiatami, ziołami czy owocami żywią się ptaszki i tak jest np. z jarzębiną, którą też wkładam do bukietu zielnego, no i obowiązkowo jabłko na patyku, a z kwiatów mieczyki, róże i najważniejsze są floksy,  ponieważ pięknie pachną i zawsze ich zapach kojarzy mi się z Zielną. Piękne są te nasze tradycje i należy je pielęgnować, i utrwalać dla przyszłych pokoleń.

Stella Pieniążek, Przeworsk 2020

Człowiek dawnej wsi, żył w zgodzie z naturą; wsłuchany, wpatrzony i postrzegający wszystkimi zmysłami jej coroczny rytm, decydujący o dalszym ludzkim trwaniu. Człowiek mądrze korzystał z przyrody, przyrodę tę mądrze kochał, dawał i brał, nie marnował.

Człowiek wiejski cechował się instynktowną mądrością i tradycyjną wiedzą empiryczną. Ze spuścizny przodków, z tradycji, wiedział i znał rośliny dobre i złe. Rośliny oprócz dawania cienia, drewna, ziela, kwiatów, owoców i nasion, działały swoją naturalną, apotropeiczną mocą,  <gr. apotropaios =odwracający nieszczęścia> wynikającą z zapachu, koloru, tkwiącego w nich zalążka życia. Praktyki i rytuały czynione wobec roślin, z roślinami, adaptowane przez chrześcijaństwo, stały się gestami świętymi, a rośliny pobłogosławione przez kapłana i pokropione wodą święconą z apotropeionu stały się sakramentalium.  Sakramentalia chronią człowieka przed mocami demonicznymi, złymi duchami, urokami, chorobami, klęskami żywiołowymi, burzami, gradami, pożarami, kradzieżą i innymi nieszczęściami.

W obrzędowości dorocznej wykorzystuje się wiele roślin: zimą – te zimozielone, przypominające o tym, że wkrótce przyroda się odrodzi i nadal żyje, pomimo zimna i ciemności, wiosną – te najwcześniej się rozwijające, zapowiadające rychły wzrost i rozwój przyrody oraz latem – czerpiąc z pełni rozkwitu, zapachu, bujności, kwiatów i ziół, zbóż. Rośliny wyrwane z ziemi, oderwane od całości, usychały. Jeśli nie zostały wykorzystane, jako poświęcone, obcujące z chrześcijańskim Sacrum, należało je spalić.

Rośliny tworzyły magiczną granicę. W okresach przejścia, przy równonocy i na przesileniu, kiedy uaktywniały się diabelskie moce, roślina chroniła: jedlina i choina na Boże Narodzenie, palma przed Wielkanocą, gałązki i liście na Zielone Świątki, łodygi i liście w noc świętojańską. Zieloną rośliną  zabezpieczani byli ludzie znajdujący się na granicy stanów, zmieniający swój status podczas rytuałów przejścia: zielony asparagus na beciku, mirt na gorsie sukienki pierwszokomunijnej i ślubnej, wieniec dębowy wokół księdza prymicjanta oraz zielone wieńce przy zmarłym, chroniły, a przy tym – zdobiły.

Zwyczaje doroczne i rodzinne, w których używa się roślin jako apotropeionu, zapewne już nie tak powszechnie, ale nadal są praktykowane. Zachowana została ciągłość kulturowa, co dobrze widać na przykładzie regionu przeworskiego – regionu rolniczego i szanującego tradycje.

W XIX wieku na wsi polskiej, lekarz był rzadkim gościem, zdecydowanie częstszym była akuszerka – babka. Apteka boża, czyli lasy i łąki, dobrze znane, przemierzane wzdłuż i wszerz. Lud wiejski wiedzę na temat leczniczych ziół czerpał z wielowiekowej tradycji. Chętnie i szybko uczył się – od dziedziczki ze dworu, od księdza, od nauczyciela. Zaś leczyć umiała naparami, wywarami, okładami, nalewkami – zielarka, znachorka, wróżka, która w odróżnieniu od czarownicy, nie czyniła nic złego, potrafiła odczynić urok, kurowała ludzi i zwierzęta. Znane były panacea <gr. pan-akes=leczący wszystko> rośliny dobre na wszystko: czosnek, rozchodnik, szałwia, centuria. Znane były rośliny trujące, niebezpieczne, na które trzeba było uważać.

W przydomowym ogródku rosły zarówno kwiaty, jak i zioła lecznicze. Aleksander Saloni opisywał wygląd gospodarstwa na wsi w okolicach Przeworska: Obszerne podwórze zarosłe trawą, a czasem koniczem obsiane, ażeby bydło i świnie mogły się czasem popaść, okala budynki gospodarskie. Część jego pod oknami domu mieszkalnego, odgrodzona wysokim z łoziny wyplatanym płotem, przeznaczona jest na ogródek kwiatowy. Rośnie w nim obok bławatów ogrodowych, gieorginji, piwonji, zdziczałej róży, także drzewko kocierby, młody kasztan, lipka, rzepa na nasienie i liczne zielska. Ogródkiem opiekowały się kobiety, a zwłaszcza panny na wydaniu. Zadbany, z kwitnącymi od wiosny do jesieni kwiatami, obsadzony roślinami zimozielonymi – bukszpanem, barwinkiem, rutą, stanowił swego rodzaju wizytówkę mieszkających w domu panien. Popularnością cieszyły się kwiaty układane na parapetach w glinianych doniczkach, cieszące oczy i przydatne do przystrajania w ciągu całego roku: mirty, pelargonie, asparagusy, paprotki. Symbolem naturalnego nieskażonego piękna wsi sielankowej, były kwiaty polne, rosnące pośród dojrzałego zboża: rumianek, chaber – bławatek, mak.

Dzikie rośliny służyły także jako surowiec w tradycyjnym pożywieniu. W okresie przednówka, przed nowymi zbiorami, młode liście pokrzywy, melisy, skrzypu, szczawiu, lebiody, podbiału używano do przyrządzania zup, sałat. Znane wiejskim gospodyniom były walory smakowe i lecznicze czosnku, cebuli, ziemniaków, kapusty, chrzanu. Jako przypraw używa się do dzisiaj bluszczyku kurdybanku, szałwii, lubczyku, kopru, rozmarynu.

Piękno, symetria, kolorystyka, rozmaitość roślin, a przede wszystkim kwiatów, stały się inspiracją w sztuce rękodzielniczej praktykowanej przez kobiety wiejskie. Wzory roślinne, kwiatowe, kunsztownie haftowane na gorsetach, zapaskach, koszulach, zachwycają niezmiennie i ponadczasowo.

Róże, słoneczniki, piwonie, dalie, w otoczeniu rozgałęzionych roślinnych wici, pędów to ulubiony motyw drukowany na chustkach wełenkowych, tzw. dybetkach, których szanująca się gospodyni posiadała w szafie nawet kilkadziesiąt. Na każdą okazję, porę roku, święto – zawiązywała na głowie inną chustkę.

Osobną sztuką plastyczną stało się bibułkarstwo. Rękodzieło rozwinięte z dziedziny plastyki obrzędowej, jaką było ozdabianie obrazów religijnych wieńcami – girlandami kwiatów z bibuły, wykonywanie wieńców bibułowych oblanych woskiem, przeznaczonych do wystroju mogił na cmentarzu, przystrajanie czapek do stroju paradnego turków. Formy kwiatów z bibuły wykonywane współcześnie czerpią z natury, twórczynie potrafią z bibuły stworzyć wszystkie gatunki kwiatów.

Wystawa ze zbiorów: Muzeum w Przeworsku, Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, Muzeum Historii Medycyny we Fromborku, Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji w Czarnej oraz ze zbiorów prywatnych: Ryszarda Kapusty, Jana Kielara, Wojciech Kruka, Jana Marczaka, Stanisława Miary, Józefa Rachwała, Jolanty Sagan-Thomas, Dariusza Zygmunta, Teresy Żołyniak.

Katarzyna Ignas